wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 2

4 DNI PÓŹNIEJ

W dzisiejszy dniu  według rozpiski  miałam przygotować szkic  pokoju Anabel . Wszystko byłoby w porządku , gdyby nie fakt, że rysuje z Louisem.
Czekałam  na niego z dobre  20 minut. Wkurwiona postanowiłam sama zacząć projekt.  Co mnie to obchodzi, że  się spóźnia.
Wyjęłam białą kartkę i dwa naostrzone ołówki. Z rozmowy z Anabel zapamiętałam, że jest po uszy zakochana w Myszce Mickey.
Tak więc zaczęłam rysować przeróżne  kontury. Byłam tak skupiona na rysowaniu, że nawet nie zauważyłam jak ktoś za mną stoi i  mi się przygląda.
- Wynocha! – powiedziałam, ponieważ wiedziałam  kto tam jest.
- Ej no! – chwycił mnie za rękę, na co ja gwałtownie wstałam.
- Po pierwsze  spóźniłeś się, a po drugie mnie się nie dotyka!  – krzyknęłam oburzona.
- Spóźniłem się dlatego, że byłem u Tygerta – obronił się.
- No jasne i pewnie nic nie zrobiłeś? – powiedziałam sarkastycznie.
- Nie widziałem tego znaku  - na te słowa zareagowałam głośnym śmiechem.
- Ale to prawda… - próbował się nadal bronić.
- Biedny – położyłam moją zimną dłoń do jego rozgrzanego policzka i opuszkami palców zaczęłam rysować jakieś kółka.
- Jade – podniósł mój podbródek tak, abym spojrzała mu w oczy.
- Dobra ogarnij dupę i chodźmy  rysować – odwróciłam wzrok.
- Hah jasne. Dobrze pamiętam, że Anabel  kocha Myszka Mickey? - podniósł jedną brew, a ja pokiwałam twierdząco głową.
- To do roboty – powiedział entuzjastycznie. Usiadłam w te same miejsce, a Louis przysunął krzesło.
- Ślicznie rysujesz – skomentował patrząc na mój szkic, który  już zaczęłam. Ja nic nie odpowiedziałam tylko  gapiłam się w jeden punkt  i wgłębi duszy  odmawiałam modlitwę, aby jak najszybciej stąd uciec.

*
Po  jakiejś  godzinie skończyliśmy. Oczywiście nie obyło się bez kłótni.
Ja byłam cała od węgla, a Louis od farby.
- Zemszczę się –  brunet pogroził mi palcem.
- Pieprz się Tomlinson! – krzyknęłam.
- Z tobą zawsze – obleciał mnie z góry na dół i przygryzł dolną wargę.
- Ja stąd idę – powiedziałam z obrzydzeniem.
Poszłam do  swojej garderoby, zdjęłam brudne rzeczy i podeszłam do szafy.  Uznałam, że  w dzisiejszym dniu praktycznie  nic  już  nie będę robić, więc ubrałam się w ten zestaw.
Gotowa postanowiła iść na budowę i przekazać szkic Tygertowi.

*
Do końca zostało nam  pomalowanie ścian, ustawienie mebli i  dopracowanie  kilku drobnostek. Zaczęłam rozglądać się za Tygertem.
Niestety on może być wszędzie :O  Zrezygnowana postanowiłam sprawdzić  najpierw w ogrodzie. Idąc i patrząc na tych wszystkich pracujących ludzi uśmiechnęłam się  duchu. To wspaniałe uczucie  wiedzieć, że wokół ciebie jest tyle dobrych, pomocnych ludzi.
Gdy znalazłam się w ogrodzie, tak jak myślałam, był tam Tygert, uradowana podbiegłam do niego od tyłu i wskoczyłam na barana. Szkoda, że nie słyszeliście jak kwiczał.
- Jade!
- Słucham?
- Proszę, zejdź  - wykonałam jego polecenie.
- Wiesz jak się wystraszyłem? – złapał się za serce.
-Wybacz - cmoknęłam go w policzek.
- Dobrze, wybaczam. Co się stało? – spojrzał na mnie.
- Czy zawsze musi się coś stać? – zaśmiałam się.
- No nie, ale wiesz, po tobie wszystkiego można się spodziewać  – podniósł ręce do góry.
- Oj tam :P Proszę. Masz szkic pokoju Anabel – podałam mu białą teczkę w kropki.
- Dzięki – powiedział.
- To ja idę! Do jutra – odwróciłam się na pięcie i szłam w stronę parkingu.
Wsiadłam do mojego limonowego garbusa i pojechałam do domu.
Gdy dojeżdżałam zauważyłam samochód mamy i Danna (ojczyma). Nie są w pracy? To bardzo dziwne – pomyślałam. Zrezygnowana zaparkowałam pod domem i skierowałam się w stronę domu.
Bez entuzjazmu  przywitałam się z mamą i pokierowałam  w stronę mojego pokoju. 

pokój

Usiadłam na łóżku i wyjęłam mój szkicownik. Zaczęłam sobie coś bazgrolić, gdy  usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili w moim pokoju zjawiła  się matka. 
- Jade… – zaczęła.
- Czego?! – odkrzyknęłam.
- Może tak grzeczniej? – zapytała chłodno.
- Nie sądzę. Po co  przyszłaś? – zdziwiłam się, normalnie moja rozmowa z matką  wygląda tak: „Hej.” „Cześć „ i na tym koniec.
- Przyjdą do nas goście z branży. Masz zejść na dół i być grzeczna.
- Haha i udawać ,że jesteśmy taką szczęśliwą rodzinką?
- JADE bez gadania! Punkt 20 -sta widzę cię na dole – zagroziła i wyszła. No chyba ją pojebało, nie będę udawać jakiejś kochanej córeczki -_- Skoro muszę  tam być to będę, ale jeżeli jakiś pacan zajdzie mi za skórę to obiecuję, że mu przypierdolę.
Zadowolona ze swojego postanowienia podeszłam do szafy. „No i w co ja mam się ubrać?”.
Po dość długim zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie będę się stroić i ubrałam się w to:
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 20.  Może nie przyjdą  - pomyślałam. Niestety jak zawsze musiałam się mylić, bo już za chwile do moich uszów dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi.
Co się będę spieszyć – powiedziałam po cichu.
- JADE! – usłyszałam z dołu krzyk mojej matki  grr, a jednak. Powolnym krokiem wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów.
Gdy byłam już na samym dole zobaczyłam  jakichś sztywniaków  w garniturach. Uznałam, że te spotkanie będzie tak nudne, że oni samym swym towarzystwem  się  znudzą.
-  Max, to moja córka Jade – powiedziała do jakiegoś łysego dziadka.
- Pan to zawsze taki łysy? – zapytałam, a wszyscy zaczęli się śmiać. Amanda skarciła mnie wzrokiem.
- Widzę, że zabawna tak jak mama - poklepał mnie po ramieniu na co ja zrobiłam WTF.



- Jade, poznaj mojego asystenta Emmetta - pokazała palcem na wysokiego bruneta.
Nie powiem był bardzo przystojny. 



- Witam,  jestem Emmett,  a ty zapewnie Jade – ucałował moją dłoń. Jak ja nie lubię lizusów.
- Ta! Cześć - powiedziałam nawet na niego nie patrząc.
- Jade, pokarzesz Emmettowi  dom? – zapytała  matka, a więc o to jej chodzi? Chce zeswatać mnie z tym sztywniakiem?
- Po chuj? – powiedziałam, a nagle wszyscy ucichli i zrobili wielkie O_o (oczy). - Na co się gapicie? – zapytałam chamsko.
- Jade! – powiedziała cała czerwona  Amanda.
- Amando, bo zaraz wybuchniesz – skomentowałam, a  Max; Łysolek  przemówił.
- Amanda, dlaczego twoja córka mówi ci po imieniu? – zdziwił się, widząc zakłopotanie matki odparłam.

- Bo ja tą kobietę nie uważam za matkę, a teraz dobranoc  -ominęłam  zdziwiony tłum i wybiegłam z domu. 


*******
Wybaczcie błędy i stylistykę nadal nad nią pracuję :-)
Postaram się napisać szybciej rozdział . A no i mam pytanie czy mam robić stylizacje dla Jade ?
Dziękuję za około 900 wejść   xoxo

3 komentarze:

  1. hej kochaana ;*
    rozdzial swietny ^^
    uwielbiam Jade :D
    taka chamska <3 :D
    teksty Louisa dowalajace :D
    czekam na nn i weny zycze ;*

    wybacz ze pisze bez polskich znakow ale klawiatura mi sie zjebala -.- xd

    iwanttodieforonedirection.blogspot.com - niedawno dodalam nowy rozdzial, jesli chcesz to wpadnij, ale do nieczego nie zmuszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nominuje cie do Liebster Award :D więcej informacji na moim blogu ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rób stylizację:) boski blog. Masz dopiero 2 rozdziały, a ja już wiem, że będę go czytać :*. Byłabym b. Wdzięczna gdybyś mnie informowała. @_kama_1D (TT) mkamila916@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy